Jak w tych czasach napisać coś oryginalnego? W końcu wszystko już przewinęło się przez dłonie czytelnika i nawet gdy myślimy, że coś jest nowe, okazuje się, że powstało już tysiące podobnych powieści.
Czarownice? Były.
Wampiry? Były, co prawda świecące jak kiecka kopciuszka, ale były.
Wilkołaki? Były.
Psychopata biegający po lesie z siekierą? Był, ażeby to raz.
Kosmici? Też.
Jak więc w tym świecie wykrzesać z siebie choć odrobinę oryginalności?
Czasami wystarczy jeden, malutki element, który jeszcze nigdy się nie pojawił. Może to być nawet magiczny gwizdek sprawiający, że czas się zatrzymuje ( bardzo możliwe, że takie coś też już było). Ten maciupki element z początku niezauważalny może sprawić, że książka / powieść / opowiadanie będzie zupełnie inne od tych, które znalazły swoje miejsce na sklepowych półkach ( nie ważne czy na półce z napisem przecena, wbrew pozorom takie są bardziej kochane przez czytelników. A studentów na pewno) . Czasami jest to wymyślona przez nas kraina, w której żyją elfy, gigantyczne, różowe nosorożce w kropki, lub tańczące kankana zebry. Innym razem jest to bohater, który bije na głowę wymyślone przez innych postacie. Czasami wystarczy jedynie przysiąść i zastanowić się. Nawet jeśli zajmie to parę miesięcy.